31 grudnia mija ostateczny termin na podjęcie prac przy pilskim okrąglaku przez jego właściciela, czyli PKP. Jeśli prace nie ruszą, wówczas zarządzający obiektem mogą ponieść poważne konsekwencje, z odwiedzinami prokuratora włącznie.
Jeszcze niedawno trwało intensywne poszukiwanie inwestora, który byłby zainteresowany parowozownią. Już od przynajmniej kilkunastu miesięcy mówiło się, że tym inwestorem może być właściciel Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku. Okazało się, że rzeczywiście jest on zainteresowany wykupieniem zabytkowego obiektu, ale przeprowadzone przez niego ekspertyzy wykazały, iż doprowadzenie budynku do oczekiwanego stanu może kosztować grubo ponad 20 mln zł, podczas gdy inwestor był gotowy wydać na ten cel zaledwie kilka milionów. Z tego też powodu do transakcji nie doszło, a obiekt wciąż niszczeje.
Obecnie w sprawie okrąglaka nie zmienia się więc nic, choć termin, gdy zmiany będą już nieuniknione zbliża się nieubłaganie. Zgodnie z porozumieniem PKP ma bowiem czas do końca grudnia na podjęcie prac. Jeśli tego nie uczyni, wówczas na zarządców obiektu mogą spaść poważne konsekwencje, w tym również prawne.
W przypadku wspomnianej katastrofy budowlanej do akcji może wkroczyć nawet prokurator, jednak to najczarniejszy scenariusz dla PKP. Nim dojdzie do jego realizacji, najprawdopodobniej na właściciela okrąglaka będzie naciskał nie tylko prezydent Piły, ale także konserwator zabytków, którzy zgodnie z zapowiedziami pierwszego z nich nie dopuszczą do dalszej degradacji obiektu. Piłeczka znajduje się więc obecnie po stronie właściciela zabytkowej parowozowni.
FOTO: www.parowozownia.pilska.prv.pl