
W czasie ostatniej konferencji prasowej dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Pile Wojciech Szafrański potwierdził pojawiające się wcześniej w przestrzeni publicznej informacje, jakoby jeden z lekarzy zarobił w ciągu roku bagatela milion złotych. Sam budżet pilskiej placówki wynosi ok. 180 milionów złotych, z czego niemal 80% stanowią wynagrodzenia.
Obecnie w Polsce trwa strajk medyków, a jednym z głównych postulatów jest wzrost płac. Okazuje się jednak, że są lekarze, którzy nie mają prawa narzekać na zarobki. W pilskim szpitalu jeden z lekarzy zarobił w ciągu roku okrągły milion złotych, a więc średnio około 85 tysięcy złotych miesięcznie.
– Mamy do czynienia z lekarzem kontraktowym. Jest on na sparametryzowanej umowie, więc wynagrodzenie zależy od wykonanej pracy. Ale potwierdzam, że taka wartość wynagrodzenia została osiągnięta w naszym szpitalu – powiedział Wojciech Szafrański.
Co więcej, okazuje się, że to właśnie wynagrodzenia najmocniej obciążają budżet pilskiego szpitala. Jako wartość bezpieczną i racjonalną przyjmuje się mniej więcej 60% budżetu szpitala. W Pile ten procent jest zdecydowanie wyższy. To oczywiście oznacza, że nie ma pieniędzy na inwestycje w sprzęt czy też podwyżki dla pracowników niższego szczebla.
– Szpital jest taką jednostką, gdzie największą wartość stanowią wynagrodzenia. Tamten rok zakończyliśmy z kwotą bilansową 163 mln zł, z czego 77% stanowią wynagrodzenia – wyliczał dyrektor Szafrański, który dodał, że w ciągu pół roku same dodatki covidowe pochłonęły kolejne 25 milionów złotych.Jak więc łatwo wyliczyć, na leki dla pacjentów pozostaje zaledwie 23% budżetu szpitala. To oznacza, że 125 milionów wędruje na wynagrodzenia, a zaledwie 38 milionów złotych pozostaje na inne wydatki, jak leki, utrzymanie czystości, zakup sprzętu i wyposażenia zostaje. Zresztą sam Szafrański przyznaje, że w przeszłości kierował szpitalem, w którym poziom wynagrodzeń był zdecydowanie niższy i mieścił się w opisanym powyżej bezpiecznej granicy 60%.
– W Krakowie wyglądało to inaczej. Gdy zaczynałem było to 56%, a później, wraz ze wzrostem płac doszło to do poziomu 59% – zdradził dyrektor Szafrański.
Ciągle mało. Nienasyceni.
Zgadzam się całkowicie. Niech się konowały do roboty wezmą, a nie ciągle tylko pieją że im za mało i straszą że odejdą albo za granicę wyjadą.
Myslalem nawet o pracy w pile. Ale skoro pan dyrektor ma zamiar po jakimś czasie publicznie podawać jakieś kosmiczne kwoty, znacznie powyżej mojej pensji/kontraktu-i twierdzić, że tyle zarobiłem, to może niech pan dyrektor sobie sam leczy i operuje pacjentów…
Zarobki powinny być w publicznych placówkach: urzędach, szpitalach transparentne i widoczne dla wszystkich. Wtedy skończyłoby się eldorado dla niektórych poustawianych grubych kotów.
Brawo!
nienażartość białokitlowej mafii jako postawa moralna….
tfu
Dyrektor powiedział, że Robert tyle zarobił? Widocznie nie doczytałem. Ja widzę, że jest mowa o jednym lekarzu, bez podania jego imienia. Ale cóż, mogę się mylić, gorzej by było, gdyby to lekarz miał problemy z rozumieniem tekstu i logiką.
Plandemio trwaj!
Covidku wracaj bo w tym roku bedzie tylko pół melona.
Plandemio trwaj!!!
Musiał pomóc wielu pacjentom! Pewnie kosztowało go to bardzo dużo ciężkiej pracy… Cieszę się, że mamy tu takich specjalistów 🙂
Ale brutto… wiecie jaki idzie podatek od tego?